wtorek, 7 czerwca 2011

New York Film Academy - Day 1

W tle Bob Marley nadaje z kuchni. U boku kawka, którą skrupulatnie przyrządzona przez ekspres. 11 rano. Brooklyn.

Siedze przy biurku i przeglądam notatki z wczorajszych zajęć, aby niczego nie zapomnieć, rozwijam myśli, które wczoraj zapisałem jako krótkie hasła aby nie tracić czasu na notowanie, tylko słuchać dalej. A raczej uczestniczyć w zajęciach dalej. Rozwiałem swe obawy, że się wynudzę w pierwszych tygodniach...

"Ponieważ są to Wasze pierwsze zajęcia, powinienem Wam powiedzieć co będziemy robić na każdych kolejnych zajęciach tego kursu. W sumie ja to wiem, więc wolałbym żebyście to Wy mi to powiedzieli. W takim razie odpowiedzcie mi, czym zajmuje się producent filmowy - bo właśnie tego się tutaj nauczycie."

Nauczycie się robić to, czym zajmuje się producent. Teraz i w przyszłości - nie w przeszłości. Chyba właśnie tego oczekiwałem zapisując się na ten kurs. Ameryka - niby to banalne, jadnak po polskich uczelniach nie jest to takie logiczne, że zapisując się na kowalstwo, nauczysz się kowalstwa. Od kowala, który na niejednym kowadlę kuł;) [żelazo póki gorące;)]

Bardzo konkretnie, wszystko na przykładach i wszystko aktualne. Opieramy się na filmach, które wyszły w ciągu ostatniego roku, na festiwalach z tego roku, na wynikach kasowych z ostatnich trzech miesięcy. Zgadnijcie co? Internet to nie jest piekielna maszyna zabijająca kino - jest to kolejny bardzo sprawny kanał dystrybucji. Video on demand też. Netflix też. Komiksy są świetnym źródłem scenariusowym, gotowymi storyboardami. Producent filmowy MUSI znać się na grach komputerowych i kumać się z ich developerami i publisherami (zyski z filmów nawet nie są w tych samych kolumnach co zyski z gier video). Większość książek jest sprzedana producentom filmowym, jeszcze przed ich wydaniem. Kumajcie się z wydawcami książek. Film jest Waszym dzieckiem, a jeśli ktoś próbuje skrzywdzić Wasze dziecko, to musi odejść, a najważniejsze jest posadzenie dup w fotelach (kinowych) [asses-in-seats - oficjalne powiedzenie w żargonie]. Negocjacje. Prawa autorskie. Projekty. Najbardziej opłacalne gatunki. Studia filmowe i ich szefowie. Praca z agentami i managerami gwiazd. Marketing w sensie konkretnie - jak to zrobić, a nie:

"marketing jest to nauka i sztuka badania, tworzenia i oferowania z zyskiem produktów posiadających wartość dla klienta w celu zaspokojenia potrzeb rynku docelowego. Określa, które segmenty rynku, przedsiębiorstwo może najlepiej zaspokoić oraz projektuje i promuje produkty i usługi."

Teraz jakby rozumiem dlaczego ta szkoła jest taka droga (względnie). Oni muszą tyle zapłacić producentowi, żeby opłacało mu się wieczorem przyjechać do szkoły i wykładać. I robić to z pasją. Producentowi zapłacić. Aby zrobił sobie przerwę w produkowaniu i przyjechał wykładać.

Ten post nie ma na celu krytyki polskiej szkoły czy edukcji czy kogokolwiek. Po prostu dopiero teraz upewniłem się, że nie pożałuję $$$ wydanych na tą szkołę. No dobra, nie mówię hop, to było dopiero kilka godzin, jeszcze kilkanaście tygodni, ale jestem bardzo pozytywnie nastawiony. Nie tracę czasu.

Dzisiaj dostałem też pierwsze zadanie na stażu, także biorę się za nie, bo wieczorem akademia i Screenwriting Fundamentals.

Pozdrowki! m.

5 komentarzy:

  1. No niestety... praktyczne amerykańskie podejście można też zauważyć w ich podręcznikach akademickich (praktyczne i ciekawe!), a nie jak na naszym, bądź co bądź wspaniałym uniwersytecie, każą uczyć się logistyki z książki z 1978 roku :P

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre gówno ta szkoła się zapowiada!

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, akurat jeszcze dzisiaj doświadczyłam czegoś bardzo podobnego. Byłam na pierwszych zajęciach kursu Marketing Creativity i definicję słowa "marketing" nauczyciel przedstawił w bardzo prosty, przystępny sposób, podczas gdy w PL brzmiałoby to dokładnie tak jak podałeś...

    OdpowiedzUsuń
  4. potwierdzileś to co niektórzy wiedzą juz od dawna - polski system edukacji wyższej jest w kryzysie i to wielkim kryzysie jak dla mnie... studia raz że powoli nic nie oznaczają to dodatkowo nic nie dają, niczego nie uczą...

    pozdro na zajęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Yeeeyyyyy :) wygląda na to, że trafiłeś w odpowiednie dla siebie miejsce zią :) rozwijaj się rozwijaj, tylko wróć do nas z tego wspaniałego USA... aaa fakt-wizy... czyli nie musisz wracać-najwyżej cię deportują :D

    OdpowiedzUsuń