niedziela, 29 maja 2011

Ostatni z Polandu...

Oki doki, zaczynamy. Za ok. 10 godzin będę już leciał do NYC. Tym razem w troszkę innym celu niż malowanie domów w Cali 4 lata temu.

Tym razem Miasto, które nigdy nie śpi. Stolica Świata. The City. New York City. New York Film Academy i praca przy produkcjach.

Jutro czeka mnie stosunkowo mało stresów, spotkanie z gospodarzem CouchSurfing, który mnie przenocuje kilka pierwszych nocy, pierwsze uciążlisości zmiany czasu. Zakup telefonu. Wynajęcie mieszkania. Założenie konta w banku....

W tym momencie jestem w Koluszkach pod Łodzią, gdzie moje dobre Ziomy sie mną zaopiekowali, a z rana zaiozą mnie na lotnicho. Tym razem obyło się bez wypadków (nie mów hop, co?). Końzymy właśnie wino debatując czy lepiej żebym w ogóle nie spał i przespał lot, cz lepiej się położyc. Cały czas oczywiście praca wre na dwóch stanowiskach montażowych, także na bieżąco przeglądamy zmontowane materiały z wcześniejszych projektów i słuchamy płyt, które jeszcze nie wyszły. Fuck yeah.

Aha, ponieważ powód i forma bloga nie zmieniła się od tego "Tree in the USA", zacytuję: "zakładam tą stronę w związku z mym niedługim wyjazdem do USA. Postaram się tutaj możliwie regularnie zamieszczać zdjęcia, mini-reportarze, przemyślenia i wrażania ze Stanów. Być może, któregoś z was, mili goście, to zainteresuje, a na pewno mi pomoże stworzyć "pamiętnik" czy też swego rodzaju "dziennik podróży"

Następny wpis z NYC. Keep it real.

1 komentarz:

  1. Brooklyn!! ;) Wracaj do nas pełen zajebistych pomysłów, w sam raz do wykorzystania w Australii!

    pzdr, Magda B.

    OdpowiedzUsuń